dr Remigiusz Piłat
Jak stworzyć prawdziwy patriotyzm ekonomiczny?
Suwerenności gospodarczej nie należy mylić z autarkią. W obu przypadkach chodzi o lepszą kontrolę krajowego handlu i ściślejszą kontrolę inwestycji zagranicznych.
Źródło: www.depositphotos.com
Kryzys Covid-19 pokazał granice globalizacji. W przeciwieństwie do europejskich dogmatów o korzyściach dla konsumenta wynikających z globalizacji, niektórzy odkrywają, że teorie czystej i doskonałej konkurencji ujawniają praktyki, które nie są ani czyste, ani doskonałe.
Nie może to być kwestia zamknięcia granic. W rzeczywistości jest to kwestia odzyskania suwerenności poprzez wolną wymianę, wyselekcjonowaną, kontrolowaną i zrównoważoną. Niektórzy naiwni uważali, że lokalna konsumpcja i krótkie spięcia na linii konsument – producent oddalony o tysiące kilometrów, to nowa globalna rzeczywistość. Zapomnieli oni o wielkości zużywanej energii, która nie jest całkowicie odnawialna i jej rosnącym koszcie z racji na obecne ograniczenia emisji Co2, oraz powszechnym problemie klimatycznym, nie wspominając już o dewastacji środowiska naturalnego w biedniejszych krajach.
To, co dotyczy handlu towarami i usługami, globalnych łańcuchów wartości, dotyczy oczywiście kapitału, własności intelektualnej czy ładu korporacyjnego. A teraz, wraz z kryzysem, zdajemy sobie sprawę, że również tutaj bardzo brakuje nam Suwerennej ekonomicznej broni, podobnie jak brakowało nam masek czy testów.
Każdy ma na myśli Jedwabny Szlak i zadowolenie z przejęcia wielu cennych europejskich firm przez chińskich inwestorów. Ale poza tymi znanymi wszystkim ingerencjami istnieją setki technologicznych, strategicznych i suwerennych firm, które należy monitorować i chronić.
„Dążenie do szczęścia” opiera się na pomyślności, a więc na dobrym zdrowiu firmy.
Wreszcie, choć nie jest to anegdota, zamknięcie gospodarki wywołane kryzysem pandemii wykazało zainteresowanie telepracą, w wyniku czego niektóre programy do spotkań online ujawniły luki w zabezpieczeniach. Tutaj znowu jest to przykład naiwności, nieprzygotowania i braku suwerennego rozwiązania. Bo w tym właśnie tkwi problem: nie myślimy wystarczająco perspektywicznie i pragmatycznie o naszej suwerenności przemysłowej i bezpieczeństwie ekonomicznym.
Taka myśli jest tym bardziej bolesna i trudna w naszym kraju, że mamy globalnie jasną wizję dynamiki gospodarczej: z jednej strony prywatnej, która produkuje, a z drugiej publicznej, która sankcjonuje nieufność do firm. Wśród Amerykanów wyraźnie identyfikujemy silną sferę publiczną i sektor prywatny, w których drugi nie jest strukturalnie posłuszny pierwszemu. Jednak marksizm i mit Rewolucji, nie stworzyły (w przeciwieństwie do Europy Zachodniej) nieredukowalnej opozycji między interesami biznesu a interesami dobra wspólnego. Jest wręcz przeciwnie: „pogoń za szczęściem” opiera się na dobrobycie, a więc na dobrej kondycji firmy.
Jakie są konkretne przejawy?
Koncentracja zasobów państwowych na usługach przedsiębiorstw, dużych, ale też małych. Do tego należy dodać żądanie mechanizmu ochrony strategicznych narodowych interesów gospodarczych, które należy interpretować, jako zdecydowaną suwerenność na poziomie przemysłowym, handlowym, finansowym, technologicznym, a nawet kulturalnym.
Stany Zjednoczone zachowują autonomię decyzji strategicznych i zdolność wpływania na międzynarodową normatywną szachownicę, kształtując kulturowe postrzeganie dużej części świata. Krótko mówiąc, tworzą niezwykle skuteczną „miękką siłę” i utrwalają globalną dominację, która nie budzi wątpliwości, nawet, jeśli jej wielobiegunowość postępuje poważnie a niekiedy i niebezpiecznie. Na ziemi amerykańskiej obecność finansową innych narodów reguluje wiele mechanizmów kontroli inwestycji zagranicznych w sektorach strategicznych (CFIUS, który opiera się na tekście: Exon-Florio). Fundusze inwestycyjne zarządzające aktywami, sami amerykańscy inwestorzy nazywają „patriotycznymi funduszami zarządzającymi aktywami”.
Co powiedzieć przedsiębiorcy, który chce sprzedać dojrzałą firmę, a rządowe fundusze inwestycyjne często odrzucają jego ofertę bez oferowania mu szybkiej i jednoznacznej alternatywy? Te przejęcia udziałów lub kontroli nad krajowymi młodymi firmami muszą być powierzone narodowym bankom venture, inwestorom… patriotom, krajowym funduszom korporacyjnych funduszy venture (CVC), a nie zawsze funduszom państwowym, których zasoby są często ograniczone.
Banki inwestycyjne i kancelarie – bardzo często amerykańskie i z państw UE – nie deklarują się jako lobbyści w Polsce i mogą rodzić czystą intencję ich klienta. Niestety, jeśli mogą być czystymi inwestycjami, to nie zawsze są czystymi inwestorami…
Reindustrializacja i patriotyzm gospodarczy we Francji stają się powszechnym trendem
Pojęcie „Made in France” staje się od 2019 r. coraz bardziej popularne.
Z badania przeprowadzonego na zlecenie Pro France wynika, że 59% ankietowanych Francuzów uważa, że przy zakupie produktu lub usługi, kraj pochodzenia, jest w ich oczach najważniejszym kryterium wyboru.
Co więcej, dla 93% Francuzów zakup produktu wyprodukowanego we Francji oznacza pomoc w utrzymaniu zatrudnienia i wspieraniu rodzimej gospodarki we Francji. Tej samej liczbie obywateli, pojęcie „patriotyzm ekonomiczny” kojarzy się ze sposobem wspierania francuskich firm. 92% uważa, że kupowanie lokalnie jest równoznaczne z zachowaniem narodowego know-how, szczególnie ważnego dla nowych startupów.
Także niedawna ankieta przeprowadzona przez Opinion Way dla agencji Insign ukazuje bardzo ciekawy obraz konsumenta francuskiego. Od czasu epidemii Covid-19, 19,61% Francuzów twierdzi, że kupuje wyłącznie produkty wyprodukowane we Francji a 64% uważa, że zwiększyło spożycie francuskich produktów. 67% z nich, zdając sobie sprawę z nakładów finansowych, jakie muszą poświęcić na te nowe nawyki, twierdzi, że jest gotowych zapłacić więcej za burgera, którego składniki są certyfikowane, jako 100% francuskiego pochodzenia, lub dodatkowe 10-20 euro za koszulkę wyprodukowaną we Francji.
Konsumpcja francuskich produktów jest obecnie fundamentalnym trendem, ponieważ większość Francuzów twierdzi, że są gotowi zapłacić więcej za produkt wyprodukowany we Francji. Jest to wynik pracy różnych opcji rządowych od 2005 r., kładących nacisk na pozytywnyne korzyści, jakie przynosi budowa własnego (narodowego) kapitału, ochrona firm przed wykapowaniem przez zagranicznych inwestorów, oraz ograniczenie delokalizacji firm i nowych startupów.
Od lat rząd wspiera w sposób szczególny stowarzyszenia i inne organizacje „pro bono”, które zrzeszają firmy i wszystkie zainteresowane strony, pragnące uczestniczyć w dobrowolnej, innowacyjnej i przejrzystej certyfikacji francuskiego pochodzenia produktów oraz nowo powstających startupów. Ich misją jest obrona i promocja francuskich produktów oraz firm, które je wytwarzają.
Promocja marki „Made in France” jest dzisiaj obecna praktycznie we wszystkich sektorach działalności gospodarczej. Akredytowane certyfikaty przez państwo takie jak np. „Origine France Garantie”, dzięki niezależnemu audytowi, zapewniają konsumentów, ze posiadające je produkty, usługi i startupy mają pewne francuskie pochodzenie. W przeciwieństwie do Francji – szczególnie w wielu krajach Europy Centralnej, nie ma uniwersalnej certyfikacji narodowych produktów. Oczywiście są inicjatywy sektorowe, ale większość z nich opiera się na bardzo zmieniających się kryteriach i niekompletnych metodach weryfikacji firm. W efekcie konsumenci – tak jak w Polsce, nadal nie trafiają, w swoich wyborach konsumenckich na te produkty krajowe, na które powinny trafić. Okazuję się także, że mamy do czynienia na naszym rynku z pewną liczbą oszustw, co utrudnia gwarancję pochodzenia produktu i zaufania do polskich towarów.
Francuskie certyfikaty gwarantują konsumentom, że produkty opatrzone etykietą spełniają dwa kumulatywne warunki: z jednej strony 50% do 100% ceny jednostkowej produktu jest nabywane we Francji, a z drugiej strony produkt nabiera swoich zasadniczych cech we Francji, co oznacza, że wszystkie etapy przetwarzania są tam realizowane.
Certyfikaty gwarancji wydawane są we Francji także wielkim narodowym firmom przemysłowym i ich wyrobom jak np. pociągom produkowanym przez grupę Bombardier France Transports.
Ewolucja gospodarki, świata i sposobów konsumpcji, zarówno publicznej, jak i prywatnej, oznacza, że pochodzenie nie jest już marką, podczas gdy oba te elementy połączyły się w sposób naturalny w XX wieku. Zakup produktu francuskiej marki nie oznacza już dzisiaj, że został wyprodukowany we Francji. To samo dzieje się w drugą stronę, ponieważ zagraniczne marki mogą posiadać również produkty wyprodukowane we Francji. Jednak konsumenci coraz częściej chcą konsumować w sposób odpowiedzialny i wiedzieć, skąd pochodzi kupowany przez nich produkt.
Co skłania firmy do certyfikowania produktów?
Okazuje się, że istnieje wiele powodów. Niektórzy robią to, ponieważ jest to część ich bojowej akcji na rzecz polityki „Made in France” i chcą być jej rzecznikami, inni chcą po prostu być w jak najdoskonalszej identyfikowalności z tym co francuskie. Chcą też zapewnić swoim nabywcom wszystkie elementy wiedzy o produkcie.
Firmy coraz częściej konfrontują się z odpowiedzialnymi konsumentami, którzy chcą być w pełni poinformowani o pochodzeniu produktu. Pochodzenie geograficzne, ale także warunki społeczne, środowiskowe i regulacyjne, w jakich jest przeprowadzany cały proces produkcji są często widoczne w zachowaniach ekonomicznych i wyborach konsumpcyjnych francuskich klientów. Inni wreszcie robią to dla wzmocnienia swojego eksportu. Kiedy marka nie ma wystarczającej naturalnej sławy, by atakować rynki międzynarodowe, może polegać na etykiecie „Origine France Garantie”, aby przyciągnąć uwagę zagranicznych konsumentów.
Czy patriotyzm gospodarczy jest rozwiązaniem problemu na kryzys Covid -19?
Wiele francuskich firm już przeniosło produkcję od własnego kraju lub rozważa taką możliwość w 2022 r.
Patriotyzm gospodarczy – hasło, które sprawiło, że pewien Minister Gospodarki i Odnowy Produkcji w 2014 Arnaud Montebourg oraz Prezydent Republiki Francuskiej i z urzędu współksiąże Andory w latach 2012–2017, wywoływali uśmiech u największych francuskich sceptyków przekonanych o utopii ich pomysłu, powróciło dzisiaj do sympatii polityków, biznesu i konsumentów.
Trzeba było poważnego kryzysu zdrowotnego i związanego z nim przerw w dostawach oraz brutalnej świadomości zależności od odległych krajów, które stały się fabrykami europejskiego świata, aby bardzo poważnie postawić na stole temat konieczności relokacji produkcji lokalnej.
Z Chin do Francji – kilka przykładów
Marka Luni
Na rynku zabawek, gdzie tylko 14% produkcji to wyroby francuskie, bardzo młodemu francuskiemu startupowi udało się we wrześniu ubiegłego roku przenieść produkcję z Chin do Francji. Marka Lunii udowadnia, że powrót jest możliwy dzięki produkcji małych pudełek do opowiadania historii dla dzieci.
Lunii to startup założony w 2014 roku przez czterech młodych, wieloletnich przyjaciół zjednoczonych wokół chęci podejmowania działań z poszanowaniem ich humanistycznych i ekologicznych wartości. Wstrząśnięci brutalnością realiów ekonomicznych, zbędnymi kosztami transportu i logistyki w dobie kryzysu klimatycznego postanowili jak najszybciej repatriować fabrykę do Francji. I jest sukces. W 2016 r. sprzedano prawie 700 000 zabawek, firma wygenerowała wówczas obrót w wysokości 12 mln euro, a w 2020 r. przekroczono 18 mln euro sprzedaży. Stworzenie we Francji linii produkcyjnej wymagało prawie miliona euro inwestycji, mimo to udało się firmie zachować konkurencyjność, utrzymując cenę na tym samym poziomie co wcześniej. Redukcja kosztów transportu, cła, kontroli dostaw i innych pokazują na przykładzie, że model, jeśli jest skomplikowany do wdrożenia, pozostaje możliwy a wartość ostateczna produktu pozostaje na rozsądnych poziomach.
Firma Mauboussin
Według dyrektora generalnego marki Mauboussin Alaina Némarq model polegający głównie na Chinach i Azji dochodzi do granic rozsądku. „Kraje te wyłaniały się i w ostatnich dziesięcioleciach były eldorado dla firm chcących zwiększyć swoje marże”, – wyjaśnia A. Némarq. Dziś istnieje realna świadomość szkód spowodowanych przeprowadzką do Azji. Osłabiliśmy się uzależniając się od Chin i kontynentu azjatyckiego. „Zdałem sobie również sprawę z kryzysu pandemii, że dzięki kontroli i skróceniu czasu produkcji mniej kosztowała mnie produkcja lokalna.
Linia produkcyjna Yves Rocher
W dziedzinie kosmetyków marka Yves Rocher, dobrze znana Francuzom, 85% produktów jest wytwarzanych dzisiaj w francuskich fabrykach. Logo marki zmieniło się w ubiegłym roku, aby wyjaśnić, że „Made in France” jest częścią firmowego DNA.
Istnieje prawdziwa świadomość konsumentów gotowych podjąć wysiłek zakupu francuskiego produktu, ale jak daleko mogą się posunąć?
O autorze:
dr Remigiusz Piłat
Absolwent Szkoły Głównej Handlowej oraz Universite Paris-X we Francji; w 1985 r. uzyskał doktorat z finansów i rynków walutowych; w latach 1990-2000 pełnił funkcję Dyrektora Generalnego i Członka Zarządu Auchan Polska; Członek Zarządu i Dyrektor Generalny funduszu inwestycyjnego SFG; pracował w Banku VERNES, zajmując się doradztwem i zarządzaniem portfelami inwestycyjnymi na London Stock Exchange, CAC 40 i NASDAQ; od ponad 20 lat zarządza aktywnie francuskimi portfelami inwestycyjnymi na rynku walutowym i ropy naftowej; właściciel i redaktor magazynu gospodarczo – finansowego CAPITAL TRADER MAGAZYN; autor wielu opracowań i rekomendacji w zakresie rynku finansowego w tym m.in. publikacji w języku francuskim: Charte Investissement Responsable (2010), Etude et proposition d’action pour l’inwestissement de longue terme de l’économie française (2015), Le Patriotisme économique en France et dans le monde – Les enjeux de la mondialisation Centre de Recherche Scientifique sur Finnance (2016).